„Z perspektywy czasu myślę, że tamtego wieczoru odbyłem podróż numer zero. To miało być preludium mojego pożegnania ze wszystkim, co kocham. Ostatni seks, ostatnia miłość, ostatnia łza szczęścia otarta z policzka mojej ukochanej. Wtedy jeszcze nie miałem o tym pojęcia.”
Gdybyście musieli wybrać, powiedzielibyście, że bardziej boicie się śmierci czy utraty miłości? Każdy z tych wyborów jest zły. Każdy niesie ze sobą mnóstwo niewiadomych. Każdy jest końcem. Czy istnieje dobra odpowiedź na to pytanie?
Maxa Czornyja poznałam dzięki „Innej”, która kompletnie nie przypadła mi do gustu. Dalej była „Najszczęśliwsza”, którą oceniłam średnio i „Mengele”- pozycja zdecydowanie wstrząsająca. Sięgając po „Niebezpieczną propozycję” nie wiedziałam do końca czego się spodziewać. Mocno obawiałam się, że okładka sugeruje erotyk. Miałam nikłą nadzieję, że będzie to dobry thriller z mrocznym romansem w tle. Myliłam się… Och, jakże bardzo się myliłam. I, co najciekawsze, przekonałam się o tym dopiero podczas lektury ostatnich kilkudziesięciu stron. Na początku zaokładkową historię czytało mi się jak powieść obyczajową- i to taką, która… nuży. Nuży i nudzi. Nic nie łączyło mi się z niczym, relacje były beznamiętne, a bohaterowie nie przypadli mi do gustu. Historia była dla mnie całkiem jak nić Ariadny i zwyczajnie nie mogłam sobie z jej rozplątaniem poradzić. Z każdą kolejną przewracaną wytrwale stroną, coraz bardziej wciągałam się jednak w niezwykle sprytną kreację Czornyja. Po to, aby podczas ostatnich wydarzeń bardzo się wzruszyć… a na samym końcu zdenerwować zakończeniem. Panie Max, czy nie można było zwieńczyć tej historii inaczej i zadowolić czytelnika?! Ale nie narzekam. Ta z pozoru spokojna fabuła zafundowała mi bowiem całą plejadę emocji, a tego właśnie oczekuję od czytanych książek.
„Czas miał pokazać, że nie ma lepszych i gorszych początków. Jest tylko teraźniejszość, która kształtuje się bez względu na to, co było. Inny początek nie mógłby uczynić naszego życia lepszym lub choćby znośniejszym.”
Na początku poznajemy dwie na pozór kompletnie niezależne od siebie relacje. CIĄG DALSZY W KOMENTARZACH